czwartek, 25 lutego 2010

Mandat. Wersja Teda ;)

Pokonując kolejne kilometry Arthur's Pass Highway, nagle we wstecznym lusterku ujrzałem zbliżający się z zawrotną prędkością zwarty kordon policji. Pomyślałem, że ustąpię im miejsca i czym prędzej skierowałem pojad do najbliższej zatoczki.. Niestety nie wiedziałem iż będzie ona dopiero za kilkadziesiąt kilometrów. W ten oto sposób z miłośnika przyrody stałem się uciekinierem niczym z amerykańskich filmów. Po 3 godzinnym pościgu i co warto zaznaczyć brawurowej ucieczce oraz wyminięciu kilku policyjnych blokad pomyślałem... a może jednak oddam się w ręce nowozelandzkej policji? W moim pomyśle utwierdziły mnie nadlatujące policyjne helikoptery i wyłaniające się z pobliskiego jeziora policyjne amfibie. Niewiele się namyślając zjechałem z piskiem opon na najbliższy parking, gdzie w tumanach opadającego kurzu czekałem na przybycie rangera. Gdy otworzyłem okno usłyszem: god damn it, you are crazy! Odpowiedziałem uprzejmym tonem: i'm sorry, grande respect, mister. Potem wypadki potoczyły się błyskawicznie. Wtrącono mnie wraz z pasażerami do lokalnego prison, gdzie po 4 godzinnym przesłuchaniu postanowiliśmy uznać rację lokalnych władz. Pozostała nam jeszcze krótka wizyta w West Pac banku, gdzie dobrowolnie wpłaciliśmy na konto nowozelandzkiego rządu symobilczną kwotę. Od tej pory wskazówka prędkościomierza super pulsara nie przekraczała już magicznej cyfry 100... ;)

2 komentarze: