Pobudka i szok. Setki małych skrzydlatych stworzonek, podobnych do naszych sympatycznych "muszek owocówek" sennie bulgoczących w rurce winnego baniaka :) Niestety te tutejsze nie gustują w owocowych sokach. Apetytem na ludzką krew i zaciętością w chęci jej zdobycia spokojnie przebijają nasze rodzime komary (Drakulę pewnie też). Punakaiki: krótki szlak Truman Track to jak dla mnie najładniejszy kawałek rainforestu jaki do tej pory widziałem w NZL. Szlak prowadzi nad ocean. Dzięki temu, że trafiliśmy na odpływ obejrzeliśmy z bliska wyrzeźbione przez wodę w skałach olbrzymie jamy i groty. Wokoło porozrzucanych było sporo kilkumetrowych brunatnic... chyba brunatnic :) Kilka kilometrów dalej kolejny szlak prowadzący do miejscowych atrakcji. Pancake Rocks to nałożone na siebie warstwami skały osadowe i stąd ta nazwa. Faktycznie wyglądają jak mega naleśniki. Blowholes to spore dziury w skałach, do których wpada fala zmieniając się na zewnątrz w widowiskową morską fontannę. Kolejny cel to Park Narodowy Arthur's Pass. Po drodze pierwszy i oby ostatni mandat od pana policjanta. Prośby o only instruction nie pomogły:) Za co mandat? To już temat na osobną historię ;) Dalej zatrzymaliśmy się w punkcie widokowym na 440 metrowym wiadukcie Otira. Doszło tutaj do bliskiego spotkania z papugami Kea. Przyjazne papugi (sztuk 3) obsiadły auto i zaczęły dobierać się do naszych okiennych uszczelek :). Z powodu kapryśnej pogody zrezygnowaliśmy z treku po Arthur's Pass. Podróż tego dnia zakończyliśmy w Parku Narodowym Westland. Nocleg na kempingu w miejscowości Franz Josef. Prysznic, konkretne pranie z suszeniem za 8$, wrzątek z kurka... ehh... nie ma jak cywilizacja ;)
My name's Olo, Olo Olecki :) "Blog" jest relacją z podróży z plecakiem po NZL i AUS. Bohaterowie to Iwona, Jaro, Ted, Bartek oraz autor. W całości tworzony za pomocą smartfona, przez co wpisy będą na ogół krótkie, w pigułce relacjonujące kolejne dni. Zdjęciami zostanie uzupełniony najprawdopodobniej dopiero po powrocie do kraju ;)